Inspiracje

KATARZYNA, ANNA I INNE…czyli KIEDY HISTORIA SPOTYKA POPKULTURĘ

Henryk VIII Tudor jest jednym z najbardziej znanych władców Anglii. O ile sława wielu monarchów jest zasłużona przez ich wkład w rozwój państwa, o tyle jego królewska mość Henryk wsławił się jako despotyczny tyran. Kiedy jego pierwsza żona – Katarzyna Aragońska po wielu latach prób nie urodziła mu męskiego potomka, ten postanowił się z nią rozwieść na, co zgody nie dał Papież. Król stwierdził, że nikt nie będzie stawał na przeszkodzie do jego planów i odłączył całą Anglię od katolicyzmu, ustanawiając siebie głową kościoła – w ten sposób powstał kościół anglikański trwający do dziś. Po rozwodzie kolejną żoną władcy została Anna Boleyn. Ta jednak również nie urodziła mu syna, więc król sprawnie pozbył się Anny, oskarżając ją o zdradę stanu i skazując ją na śmierć przez ścięcie w londyńskiej twierdzy Tower.

Kolejna w tej smutnej „kolekcji” była Jane Seymour – podobno jedyna żona, którą król prawdziwie kochał. Dała mu, co prawda, upragnionego syna, ale zmarła wskutek powikłań po porodzie. trzy lata później Henryk bierze za żonę Annę Kliwijską (von Kleve), która ponoć w rzeczywistości prezentowała się znacznie gorzej, niż na portrecie ukazanym królowi. Był to jeden z powodów, dla których monarcha postanowił rozwieść się ze świeżo poślubioną małżonką i doposażył ją finansowo na tyle, że w spokoju mogła przeżyć następne lata. Po tej specyficznej dla króla, a szczęśliwej dla Anny sytuacji. Kolejną żoną Henryka VIII została młodziutka (król miał wówczas ponad 50 lat, a ona 19) Katarzyna Howard znana według wielu ze swojej rzekomej rozwiązłości, za którą została skazana na śmierć, dzieląc los Anny Boleyn. Ostatnią żoną w życiu króla była Katarzyna Parr, która wyszła za władcę na trzy lata przed jego śmiercią i pozostała przy nim wiernie po jego ostatni dzień. Ale czy aby na pewno było tak, jak się powszechnie uważa? Historia, szczególnie tak odległa, była dokumentowana niemal zawsze z męskiej perspektywy. Coraz częściej spotykamy się z reinterpretacjami historii z perspektywy tych, którym nie dawano dojść do głosu.

Anne Boleyn

W 2017 roku studenci Uniwersytetu w Cambridge, w ramach festiwalu teatralnego, postanowili odsunąć Henryka VIII na bok i w końcu dać głos jego żonom… a tak dokładniej dać im mikrofon. W ten sposób powstał musical „SIX”, który wkrótce podbił londyński West End i amerykański Broadway. Brawurowe show ukazuje historię sześciu żon Henryka VIII z ich osobistej perspektywy w unikatowy sposób. Królowe wspólnie tworzą popowy girlsband, jednak muszą wybrać liderkę i tutaj właśnie zaczyna się rywalizacja, bo każda z pań jest równie chętna objąć to stanowisko. Wspólnie postanawiają, że liderką zostanie ta, która z Henrykiem miała najgorzej. Aby o tym zdecydować, każda z nich śpiewa piosenkę, która opowiada o ich życiu oraz relacji z (byłym) mężem. Z początku fabuła musicalu ukazuje sześć żon jako rywalki, jednak z czasem… sytuacja ulega zmianie. Jakiej? Tego polecam dowiedzieć się samemu poprzez zawitanie do Teatru Syrena w Warszawie.

Polska scena musicalowa z roku na rok rozkwita w kolejne zachodnie produkcje i jedną z nich jest właśnie „SIX”, które na warszawskiej scenie miało swoją premierę we wrześniu 2023 roku i do teraz cieszy się ogromną popularnością. Spektakl w swojej polskiej wersji (przełożonej z angielskiego przez Jacka Mikołajczyka) wyreżyserowany został przez Ewelinę Adamską-Porczyk, która również jest autorką choreografii. Obsada spektaklu to prawdziwa czołówka polskiego musicalu. W rolach głównych: Olga Szomańska (Katarzyna Aragońska), Izabela Pawletko (Anna Boleyn), Marta Burdynowicz (Jane Seymour), genialna(!!!) Małgorzata Chruściel (Anna Kliwijska), Anna Terpiłowska (Katarzyna Howard), Natalia Kujawa (Katarzyna Parr) oraz grające zamiennie z główną obsadą Agnieszka Rose, Marta Skrzypczyńska i Aleksandra Gotowicka – te głosy możemy usłyszeć na deskach teatrów muzycznych w całej Polsce, co niewątpliwie świadczy o sile, jaką niesie polska wersja „SIX”, a siła w tym spektaklu jest kobietą i kolejnym dowodem na to jest w pełni damski zespół przygrywający głównym bohaterkom i towarzyszący nam w podróży przez historię. „SIX” to przede wszystkim świetne show – popowy koncert, który przybliża nie tylko historię sześciu kobiet, ale też ważne, nie tylko dla kobiet, przesłanie. Jest to produkcja na niezwykle wysokim poziomie i serdecznie polecam doświadczyć „SIX” osobiście, bo nie jest to jakiś sobie spektakl, a silnie doświadczenie. I za to kocham teatr. Najbliższy zaplanowany set „SIX” odbywa się w Teatrze Syrena maju, jednak radzę spieszyć się z kupnem biletów, ponieważ popularność spektaklu nie maleje…

Agnieszka Wiśniewska