Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus. 1 Kor 3,11
Jedno tylko określenie – fundament – a myśl wędruje do różnorodnych skojarzeń, wielu obrazów. Jak błysk lampy fotograficznej pojawiają się pojęcia, znaki, symbole, które na pozór niewiele mają wspólnego z fundamentem. Dla przykładu: zakładka w Biblii. Pejzaż nieco kiczowaty, infantylny, ale gdyby mu się przyjrzeć dłużej, wymowny w każdym calu. To fundament ze znakiem równości dla Osoby Jezusa Chrystusa. Co ów obraz przedstawia? Na pierwszym planie – morze w promieniach zachodzącego słońca, w tle latarnia morska, łódka na przystani i solidny murowany budynek na nabrzeżu. Cztery elementy całości: woda, latarnia, łódź, dom – jak cztery ławy pod fundament – jawią się na kształt reformacyjnych haseł: sola Scriptura, solus Christus, sola gratia et fide, solum Verbum. Niewielki obrazek, a można trzymać go w ręku i zapatrzeć się. Można snuć domysły, budować scenariusze, widzieć w nim trud ludzkiego życia, które jak morze – raz spokojne, raz wzburzone – wiedzie rybaka po łowisku do domu, zaś dom, zbudowany na mocnym fundamencie, jest jego ostoją; a światło latarni morskiej umożliwia wędrowcy drogę do portu. Elementy obrazu – to mogą być też konkretne osoby: łódź przy nabrzeżu – symbol zabłąkanego pielgrzyma, który odnajduje wreszcie miejsce bezpiecznej przystani; latarnia morska w oddali – człowiek, który żyje samotnie ale nie w odosobnieniu, bo płonie w nim światło Chrystusa; murowany dom o solidnym fundamencie – to ktoś, kto jest Bożym świadkiem, bo opiera swą wiarę na trwałych, niezmiennych, niezniszczalnych podstawach, zaś bezkres odmętów morskich – to samo życie. Jednak to jest tylko zakładka, obraz z mnóstwem myśli i wyobrażeń. To tylko pomoc w refleksji nad Bożym Słowem, nad własną drogą, to tylko pytanie: gdzie jestem, w którym miejscu odnajduję siebie? W bezpiecznym porcie? Na morzu targanym sztormem? W latarni morskiej blisko Światła? W domu o mocnym fundamencie?
Apostoł Paweł wykłada rzecz Koryntianom i współczesnym czytelnikom bardziej, niż wyraźnie: jako mądry budowniczy założyłem fundament, a inny na nim buduje. Każdy zaś niechaj baczy, jak na nim buduje. (…) A czy ktoś na tym fundamencie wznosi budowę ze złota, srebra, drogich kamieni, z drzewa, siana, słomy, to wyjdzie na jaw w jego dziele; (1 Kor 3,10.12a). Skłóceni Koryntianie, zwaśnieni chrześcijanie współczesnego Kościoła – wciąż poszukują swego Apollosa, Pawła, czy Kefasa – zapominając o tym, co Apostoł Narodów stale podkreśla: jest tylko jeden fundament! A zatem niechaj nikt z ludzi się nie chlubi; wszystko bowiem jest wasze, czy Paweł, czy Apollos, czy Kefas, czy świat, czy życie, czy śmierć, czy teraźniejszość, czy przyszłość, wszystko jest wasze, wyście zaś Chrystusowi, a Chrystus Boży. (1 Kor 3, 21-23). Najważniejszy jest fundament, fundament wiary w Jezusa Chrystusa. Dlatego tak bliska, zwłaszcza dziś, staje mi się modlitwa Marcina Lutra:
Boże
i Ojcze Wszechmogący! Nie pokładam swej nadziei w żadnym człowieku na ziemi,
również w sobie samym, mojej mocy, moich umiejętnościach, mojej pobożności, czy
tym, co posiadam. Ośmielam się pokładać moje zaufanie jedynie w Tobie –
niewidzialnym, niepojętym i jedynym Bogu, który stworzył niebo i ziemię.
diakon Aleksandra Błahut-Kowalczyk