Inspiracje

“Pogo”, czyli jak tańczą ratownicy medyczni w Polsce

W maju miałam szansę wziąć udział w 64. Kaliskich Spotkaniach Teatralnych i z tej okazji obejrzałam kilka wartych uwagi spektakli. Jednym z nich był monodram Marcina Hycnara (w tandemie w siedzącym za sterami akustyki Radosławem Luką) pod tytułem “Pogo” w reżyserii Kingi Dębskiej, produkcji Teatru Polonia w Warszawie.

Zapoznając się z repertuarem kaliskiego festiwalu, z początku nie zagłębiałam się zbytnio w to, jakie tematy poruszają poszczególne spektakle, tylko raczej ograniczałam się do tytułu, reżysera, teatru i czasami obsady. Widząc tytuł “Pogo” moje myśli powędrowały do chaotycznego tańca z punkowych koncertów, który polega na żywym podskakiwaniu i obijaniu się o skaczących dookoła ludzi. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że w tytule chodzi o pogotowie ratunkowe. Po obejrzeniu spektaklu stwierdziłam jednak, że treść sztuki ma z punkowym pogo wiele wspólnego.

“Pogo” powstało na podstawie reporterskiej książki Jakuba Sieczki – lekarza, który przez 6 lat pracował w warszawskim pogotowiu ratunkowym. Jego doświadczenia płyną od tych zabawnych, przez te najbardziej łamiące serce, budzące ciężką do zahamowania złość i poczucie niesprawiedliwości. Autor nie kładzie cenzury ani na wydarzenia, których był świadkiem, ani na myśli, które pojawiały się w jego głowie podczas ich trwania. Słowa wypowiadane na scenie płyną prosto z serca osoby, w której rękach było niejedno ludzkie życie, osoby, która na co dzień mierzyła się zarówno ze śmiercią, jak i utrudniającymi ratowanie czyjegoś życia osobami postronnymi, lub bliskimi pacjentów. W tym momencie można zrozumieć dwuznaczność tytułu.

Marcin Hycnar, wcielając się w ratownika medycznego, genialnie oddaje cynizm, bezsilność, ale momentami też szczęście głównego bohatera. Na scenie nie brakuje bezpardonowych porównań, sarkazmu, ale też potu i łez. Scenografia jest prosta, ale wystarczająca dla aktora by nakręcić czas i miejsce trwania poszczególnych sytuacji. Widz czuje się częścią tych wydarzeń. Spektakl trwał niecałe dwie godziny, jednak Hycnar tak bardzo wciąga widza w opowiadaną historię, że w momencie oklasków (a raczej owacji na stojąco) musiałam dać sobie kilka sekund na doprowadzenie do siebie myśli, że to już wszystko, to już koniec. Po takim spektaklu trudno jest tak po prostu wstać i iść do domu. Widz zostaje sam z czyjąś historią i swoimi myślami. Za to kocham teatr !!!!

Agnieszka Wiśniewska

https://www.teatrpolonia.pl/event-data/4482/pogo-2023-04-18