Ćwiczenia z samotności
W tym roku doświadczamy świąt Zmartwychwstania Chrystusa w wyjątkowych okolicznościach. Przewidywalna codzienność, nagle, stała się wyzwaniem – od zwykłych zakupów po reżim higieniczny. Refleksję o kruchości życia nie snują jedynie poeci i pisarze. Nasz świat znieruchomiał, a w nas tli się strach. W ograniczonej przestrzeni fizycznej świat wirtualny stał się wyjątkowym sprzymierzeńcem w realizacji zobowiązań zawodowych i zaoferował szeroką ofertę: propozycji ćwiczeń fizycznych, diet oraz porad, jak organizować codzienność w domu. Jednak, czy nie odczuwamy już zmęczenia ilością informacji zdeponowanych w Internecie i innych mediach od statystyki zakażeń po rozweselające “memy”? Czy nie traktujemy mediów jako możliwości ucieczki przed samotnością?
Przygnębiające doniesienia z Włoch, Hiszpanii i Stanów Zjednoczonych pozbawiają złudzeń, że sytuację choroby ukoi obecność najbliższych. Przyznajmy się, że strach mocno w nas tkwi. Zastanówmy się jednak nad jego źródłem. Czy kultura, w której funkcjonujemy nie pogłębiła w nas strachu przed samotnością, przekonując, że umiejętność radzenia sobie z nią nabyli tylko pustelnicy, atleci duchowi jak choćby Jezus?
Uznaliśmy, że samotność jest wybrykiem, luksusem dla herosów, a my zwykli ludzie powinniśmy jej unikać. Warto dokonać rozróżnienia na osamotnienie i samotność.
To pierwsze wynika właśnie
z nieprzewidywalnej sytuacji: utraty kontaktu z najbliższymi, choroby.
Osamotnienie jest biernością. Nie ma warunków, aby chciało się chcieć.
Osamotnienie jest niebezpieczne, a osoba, która tego doświadcza wymaga
kompetentnej pomocy: psychologicznej i duchowej.
Dzisiaj na trwanie w tym stanie nie mogą pozwolić sobie rodzice, bowiem muszą konkretnie działać organizując choćby naukę w domu, przewidując dalsze kroki w czasie niepewności. Pozbawieni kontaktu z najbliższymi w obliczu zagrożenia lekarze i pielęgniarki odczuwają także osamotnienie, ale nie mogą pozwolić sobie na jego pogłębienie, bo będą nieskuteczni i nie pomogą sobie i innym. Oni jednak potrzebują przestrzeni samotności, aby zregenerować siły fizyczne i duchowe. W tym szczególnym momencie naszego życia powinniśmy wykazać trud przekraczania osamotnienia, a oswajania samotności.
Trzeba się jej nauczyć, tak jak nabywamy inne kompetencje w kulturze. Samotność nie jest biernością, lecz okazją rozwoju. To praca na rzecz siebie, wejrzenia w głąb. To działanie może wspierać modlitwa, rozmyślanie, czytanie i pisanie. Samotnik, który podjął trud poznania siebie i swojej przestrzeni egzystencji potrafi docenić relacje z innymi. Dba o ich jakość. W momencie zakłócenia kontaktów bezpośrednich, właśnie technologie mogą w tym pomóc, ale należy je traktować jedynie jako narzędzia komunikacji, a nie źródła sensu. Poszukujemy go indywidualnie przez całe życie, a sytuacje graniczne: choroba i śmierć utwierdzają nas na tej drodze.
Samotność wymaga trudu bycia sam na sam ze sobą, a tego obawiamy się najbardziej i dlatego tak chętnie sięgamy do mediów społecznościowych, które oferują gry z naszymi tożsamościami, ucieczkę od niesatysfakcjonującego życia.
Wielu z nas już ćwiczy samotność, bo utkwiło w Polsce i zagranicą w przedziwnych miejscach, w których trzeba siebie na nowo zorganizować i pomyśleć choćby o świętach. Nie mamy wpływu na to, co będzie za tydzień, miesiąc, ale to od nas zależy czy będzie to czas rozpamiętywania tego, co tracimy z każdym dniem, mianowicie poczucia bezpieczeństwa, zmysłu przewidywania, czy docenimy to, co jeszcze mamy i potraktujemy to, jako początek przemiany….
Agnieszka Kulig